Oto opis usunięcia kamienia moczowego z pęcherza (przypominam, że to wszystko było robione „na żywca”). Operacja była przeprowadzana Indiach, ale Europejskie operacje różniły się jedynie w drobnych detalach:
Wychudła stara twarz Mukerji pozostała nieporuszona. Wyciągnął naoliwione palce, którymi przez odbytnicę docisnął kamień do dna pęcherza. Głęboko w kroczu dziecka tkwił nóż Mukerji, czerwony od tryskającej krwi. Wbił go szybkim ruchem przez odbyt między mosznę i krocze aż do pęcherza. Gdy go wyciągnął, chłopiec miotał głową w dzikim bólu, a z jego gardła wydobywał się głośny, rozdzierający serce krzyk. Mukerji wsadził wskazujący palec w ranę i starał się wymacać kamień. Nie od razu go znalazł, wcisnął więc dłoń w krwawiące krocze dziecka, by sięgnąć głębiej do pęcherza. Jednocześnie uciskał drugą pięścią brzuch. Z tej też strony przycisnął kamień bliżej do palca tkwiącego w ranie. Nagle wyjął zakrwawione palce i uchwycił długie, wąskie kleszcze, leżące w brudzie na podłodze. Wcisnął je przez ranę. raz jeszcze pięścią przygniótł brzuch dziecka i zwarł kleszcze. Jego knykcie zabarwiły się żółtawą bielą. Dal się słyszeć zgrzytliwy szmer. Potem Mukerji pociągnął, a gdy dziecko z krzykiem udręki jeszcze raz usiłowało się zerwać, podniósł kleszcze i podał swemu pomocnikowi różowożółty kamień pęcherzowy, może na dwa centymetry szeroki i trzy centymetry długi. Przez parę sekund panowała w niskiej chałupie przerażająca cisza. Pomocnik Mukerji zwolnił uchwyt. Sam Mukerji nie troszczył się zgoła o krwawiącą ranę, nie próbował zatamować krwi. nie włożył tamponu w częściowo rozciętą, częściowo rozdartą ranę. nie założył
żadnego opatrunku. Dał jedynie znak pomocnikom, którzy ścisnęli uda jęczącego chłopca i zawiązali je dwoma konopnymi sznurami. Mukerji tymczasem odwrócił się do niego plecami. Stał głęboko zgarbiony; brudną, skrwawioną ręką wsunął kamień do sakiewki, którą nosił przy czymś w rodzaju pasa.
Opisany wyżej zabieg pozostał praktycznie niezmieniony od czasów Juliusza Cezara, o czym jest wzmianka w tej książce. Pojawiły się jedynie nowsze narzędzia, ale sposób przeprowadzania operacji pozostał ten sam.
W tamtym okresie strach przed operacją usuwania kamieni z pęcherza (a była to bardzo powszechna dolegliwość) był tak wielki, że ludzie próbowali na własną rękę rozwiązywać ten problem. Pili różne specyfiki własnego pomysłu, konstruowali miniaturowe pilniki wsuwane przez cewkę moczową do pęcherza w celu spiłowania go do niewielkich rozmiarów i „urodzenia”, niektórzy woleli sami, przez brzuch sobie usunąć kamień niż pozwolić na to, żeby lekarz wbił nóż w samo krocze, tuż obok odbytu. Wszystko to odbywało się w brudzie i smrodzie, ponieważ nikt nie zdawał sobie sprawy z istnienia bakterii chorobotwórczych. Nierzadko zabieg odbywał się też jako publiczny pokaz umiejętności chirurga, lub po prostu w ramach nauki dla studentów na uniwersytetach.
Opisów takich jak powyższy jest tam więcej, więc dla lubiących książki sadoli w sam raz.